Zatem każdego ranka, kiedy wyjeżdżam z podjazdu, zauważam, że hamulce są niesamowicie "sztywne". Inny sposób, aby to ująć, to że "pulsą" przy niewielkim lub zerowym nacisku na pedał hamulca. Po 3 tygodniach jazdy samochodem po prostu założyłem, że kiedy po raz pierwszy uruchamiam samochód, hamulce są niesamowicie czułe. Kiedy już wyjadę na ulicę i wrzucę bieg, hamują "zgodnie z oczekiwaniami". Wczoraj, kiedy wyjeżdżałem z podjazdu, samochód nagle się zatrzymał, gdy byłem jeszcze w połowie drogi w dół podjazdu, około 6 metrów od ulicy. Nic nie było za mną i zarówno moja żona, jak i ja byliśmy oszołomieni (pomyśleliśmy: WTF uderzyłem?!!). Nic nie było za nami i nikt nie przeciął nam drogi.
Chciałbym wspomnieć, że nasz podjazd jest nierówny, ponieważ korzenie wypychają część betonu do góry i użyłem asfaltu, aby ułatwić przejeżdżanie przez te przejścia. Czy samochód może wykrywać różnicę 5 cm między blokami betonowymi i myśleć, że to "coś", czy też kontrast światła i ciemności betonu i asfaltu może wyzwalać automatyczne hamowanie? Jakieś pomysły? I co z tym super-czułym hamowaniem zaraz po uruchomieniu?
Chciałbym wspomnieć, że nasz podjazd jest nierówny, ponieważ korzenie wypychają część betonu do góry i użyłem asfaltu, aby ułatwić przejeżdżanie przez te przejścia. Czy samochód może wykrywać różnicę 5 cm między blokami betonowymi i myśleć, że to "coś", czy też kontrast światła i ciemności betonu i asfaltu może wyzwalać automatyczne hamowanie? Jakieś pomysły? I co z tym super-czułym hamowaniem zaraz po uruchomieniu?